Myślimy, że Tajlandia potrafi zauroczyć i rozkochać w sobie nawet najbardziej wymagającego podróżnika. Dla nas była to pierwsza tak daleka wyprawa, cel, który kiełkował w głowach od lat. Po ślubie postanowiliśmy w końcu spełnić to marzenie i ruszyć w naszą nieco spóźnioną podróż poślubną. Chorowaliśmy na Tajlandię długo, ale zawsze coś stawało nam na przeszkodzie. Aż w końcu w styczniu nadszedł ten moment.
Kiedy zaczęliśmy układać plan podróży, szybko okazało się, że to nie jest wcale takie proste zadanie. Ten kraj ma tak wiele do zaoferowania, że każdy kolejny "dopięty plan" kończył się.. kolejną zmianą planu. Zawsze znajdowaliśmy jakieś nowe, niezwykłe miejsce, o którym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Tajlandia to skarbnica niespodzianek, więc dwa tygodnie to tylko muśnięcie tego, co ma do zaoferowania. Udało nam się jednak zrealizować wszystko, co zaplanowaliśmy. Zobaczyliśmy to, co chcieliśmy, zrobiliśmy tysiące zdjęć, a mimo to wracaliśmy z ogromnym niedosytem. Już w samolocie powrotnym wiedzieliśmy, że tęsknimy za tym krajem.
Nie będziemy oryginalni mówiąc, że było fantastycznie. Tajlandia wciąga, inspiruje i sprawia, że chce się więcej! Więcej Azji, więcej nowych smaków i kolorów. To było zderzenie z zupełnie innym światem, pełnym dotychczas nieznanej nam egzotyki i kontrastów. Pamiętam, jak cieszyliśmy się jak dzieci, kiedy w samym centrum Bangkoku, przy rzece, zobaczyliśmy warana. Albo gdy na plaży wśród turystów spacerowały małpy. Dla miejscowych to codzienność, dla nas wydarzenie dnia.
Każdy poranek w Tajlandii był jak otwieranie nowego rozdziału. Nigdy nie wiedzieliśmy, co nas spotka, co zobaczymy i jak bardzo nas to zachwyci. A zachwycało wiele! Tajskie jedzenie to temat na osoby rozdział. Pad thai na śniadanie, curry na obiad, mango sticky rice na deser, i tak w kółko. Nie miało znaczenia, która jest godzina ani ile kalorii już przyswoiliśmy. Jasne, po kilku dniach tęskni się trochę za europejskimi smakami, ale ta tęsknota szybko mija, kiedy przed tobą stawia się kolejną porcję pachnącego curry.
Największe wrażenie zrobił na nas Bangkok. To miasto to prawdziwy przekrój emocji! Miasto pełne kontrastów, gdzie widzimy nowoczesne wieżowce, a zaraz obok bogato zdobione świątynie, złoto, a w powietrzu czujemy unoszące się kadzidło. Patrzenie na te świątynie było czystą przyjemnością. Każdy detal jest dopracowany, każdy drobny element błyszczący jak małe dzieło sztuki.
Ale Tajlandia to nie tylko pocztówkowe widoki. To też bieda, którą trudno zignorować. Za rogiem luksusowego hotelu można trafić na uliczki pełne śmieci i skromnych domków, gdzie w jednym pomieszczeniu toczy się całe życie - kuchnia, sypialnia, salon i garaż w jednym. Bezdomne, chude psy wałęsające się po ulicach to codzienność. I choć momentami trudno się na to patrzy, to Tajowie mimo wszystko przeważnie emanują spokojem i życzliwością. Nie trafiliśmy na ludzi, którzy próbowaliby nas oszukać czy naciągnąć, poza jednym taksówkarzem, z którym szybko zakończyliśmy negocjacje, zanim w ogóle ruszyliśmy w drogę.
Tajlandia to miejsce, do którego chce się wrócić. Dla tych uśmiechniętych ludzi, dla masaży za grosze, dla zapachu jedzenia unoszącego się w powietrzu i lazurowej wody. To mały raj, który ma w sobie magię, nie zawsze idealną, ale przez to autentyczną.
Zdjęcia, które tu publikujemy, pokazują właśnie tę różnorodność. Od bajecznych plaż po zwykłe ulice, od złotych świątyń po zwyczajne ulice, gdzie toczy się codzienne życie. Bo Tajlandia to kontrasty, które razem tworzą coś naprawdę wyjątkowego!